Web Analytics Z archiwum...rocka : Ronnie Hawkins

czwartek, 10 października 2024

Ronnie Hawkins

Interesującą, aczkolwiek nieco mniej znaną w kręgach rockmanów postacią spośród artystów wykonujących muzykę country-rockową jest Ronnie Hawkins. Prawie rówieśnik trzech pozostałych (to właśnie to pokolenie tworzyło ten gatunek muzyki), a także Elvisa Presleya (dwa dni starszy od Hawkinsa), urodził się 10 stycznia 1935 w Huntsville w Arkansas. Jego muzyka wymyka się spod prostego zaszufladkowania do jakiegoś konkretnego gatunku muzycznego; widać w niej wpływy mistrzów bluesa, przede wszystkim Leadbelly’ego, czołowych przedstawicieli mocniejszej, bardziej nowoczesnej odmiany rhythm’n’bluesa (Bo Diddley), a zwłaszcza muzyki rockabilly i country o większym zabarwieniu folkowym, takiej, jaką reprezentowali np. Hank Williams i Jimmie Rodgers.

 

Nad wszystkim zaciążył bardzo popularny w drugiej połowie lat 50-tych rock’n’roll. Lata 60-te, czyli swój najlepszy artystycznie okres, spędził poza Zachodnim lub Wschodnim Wybrzeżem USA, a więc poza miejscami, w których wówczas "ważyły się losy" karier wybitnych muzyków. Mieszkał i działał w Toronto, zarobił sporo pieniędzy w Toronto’s Younge Street i paru innych nocnych klubach ze striptizem, wylansował kilka przebojów, jak "Mary Lou" i "Forty Days", ale cały czas pozostawał poza głównym nurtem tych wszystkich nowości muzycznych, które właśnie pojawiały się właśnie w Stanach m. in. za sprawą młodych twórców folkowych i w Anglii dzięki takim grupom, jak the Beatles i the Rolling Stones. Co więcej, ten naprawdę znakomity wokalista w 1959 związał się ze znakomitym kwintetem akompaniującym – the Hawks, w którym grali m. in. Roy Buchanan, prawdziwy wirtuoz gitary oraz Jaime Robbie Robertson i Levon Helm, póżniejsi członkowie słynnego zespołu the Band

"Jastrzębie" działali od 1957, gdy Hawkins był w wojsku i wtedy w składzie znajdowali się od czasu do czasu wykonawcy czarni, co w owym okresie dostarczało grupie niemało problemów. Szukając sławy, z biegiem czasu jeden po drugim opuszczali Toronto i Ronniego, który coraz bardziej na uboczu uprawiał swoją muzykę -bardzo specyficzny, dynamiczny gatunek country-rocka (jeśli to tak jeszcze można nazywać), tzw. razorback rock.
Pierwszego nagrania dokonał na początku 1958r w małym studiu Quality Records na Kingston Road w Toronto wraz z trzema muzykami: Willem "Pop" Jonesem (p), Jimmym Rayem Paulmanem (g) i Levonem Helmem, który grał wówczas na perkusji. Była to znana piosenka "Hey! Bo Diddley", która - choć wydana przez firmę Roulette w dwóch wersjach płytowych: jako 45-tka i 78-mka - jest dziś praktycznie nieosiągalna i stanowi prawdziwy rarytas wśród kolekcjonerów. Pierwszy singiel wydał Hawkins pod koniec lat 50-tych pod pseudonimem "Rockin’ Ronald"; był to znany z wielu wykonań utwór "Kansas City". Wraz z the Hawks debiutował piosenką Chucka Berry’ego "Forty Days" z kwietnia 1959. We wszystkich tych utworach widać, jak na sposobie śpiewania białych wokalistów zaciążyli Elvis Presley i Carl Perkins. Wkrótce nagrał swój największy w tamtych czasach przebój (7. pozycja na rhythm’n’bluesowej liście "Billboardu") - piosenkę Younga Jessiego "Mary Lou", klasyk stylu rockabilly.
 

Z jego nazwiskiem najsilniej związana jest jednak piosenka "Down in the Alley" z 1970, nagrana z Duanem Allmanem (slide g), Richardem Newellem (harm) i Scottem Cushnie (p). Zachwycony tym utworem John Lennon nagrał tekst promujący piosenkę, nadawany w stacjach radiowych, czym niewątpliwie podniósł jej popularność. To był jednak łabędzi śpiew Ronniego Hawkinsa.
Odbył niewiele tournée, koncertował - w pełnym tego słowa znaczeniu - też raczej niewiele, stąd też o jego nieprzeciętnej klasie wokalnej można przekonać się dopiero z nagrań. Wziął jednak udział w jednym z najsłynniejszych koncertów w historii rocka - w pożegnalnym występie grupy the Band we wrześniu 1976 w Winterland w San Francisco, sfilmowanym przez Martina Scorsese w słynnym "The Last Waltz". Póżniej o Hawkinsie przypomniano sobie w 1995 z okazji jego 60. urodzin; do Toronto przybyło wtedy sporo znaczących przed laty muzyków (głównie wokalistów), jak Carl Perkins i Jerry Lee Lewis, który jedynie akompaniował Hawkinsowi na fortepianie. Jaką klasę musi reprezentować muzyk, pyta retorycznie wielki znawca muzyki rock’n’rollowej i bluegrassowej, wspominany już Gary Pig Gold, dla którego wielki Jerry Lee, podupadający do tego na zdrowiu, jedzie ponad tysiąc mil, aby pograć na fortepianie.
Gold stawia wręcz tezę, że Hawkins po prostu nie wykorzystał wielkiej szansy wejścia do historii jako jeden z najsławniejszych wokalistów ery rock’n’rolla. Nie wykorzystał tego, że wraz z Levonem Helmem stworzył zalążek jednego z najsłynniejszych zespołów folk-rockowych - the Band i mógł być jego członkiem przez wiele lat. Miał otwarte drzwi miejscowej wytwórni płyt Roulette, której szef nie krył, że uważa go za "poruszającego się lepiej od Elvisa, wyglądającego lepiej niż Elvis i śpiewający lepiej niż Elvis". 

Wreszcie na koniec - początek lat 60-tych, po pierwszym "boomie" rock’n’rollowym, cechował się zmniejszaniem się liczby dobrych muzyków tego gatunku i Hawkins mógł być tym, który ponownie rozkołysze młodzież w rytm tej muzyki; zwłaszcza że jako wokalista bliski tradycji country miał wszelkie dane, aby stać się prawdziwym wielkim pionierem folk-rocka. Paradoksalnie, niezbyt dużo muzyki Ronniego słychać w dokonaniach the Band, oni zboczyli w stronę muzyki zdecydowanie folkowej (zwłaszcza po spotkaniu z Dylanem), natomiast najbardziej charakterystyczne cechy jego ostrego, rhythm’n’bluesowego, a czasem jazzowego sposobu śpiewania słychać u wokalisty Blood, Sweat & Tears - Davida Claytona-Thomasa.
W kąciku płytowym wspomnę tylko o jednym albumie, tym, który zdecydowanie polecam; jest nim składanka "The Best of Ronnie Hawkins & the Hawks" (Rhino 1990), obrazująca pierwsze pięciolecie jego pracy twórczej do "Who Do You Love" z 1963 ze wspaniałym solem gitarowym Jaime Robbiego Robertsona i powrót na amerykańskie listy przebojów w 1970 z utworem "Down in the Alley" z gościnnym udziałem Duane’a Allmana. Znajdziemy tu prawie wszystkie wymienione wyżej utwory (niestety, brak pierwszej wersji "Hey! Bo Diddley" i "Kansas City"), a ponadto nie wydaną poprzednio inną piosenkę Chucka Berry’ego "Thirty Days", nawiązuący do stylu nowo-orleańskiego utwór "Odessa" o upadłej dziewczynie z Arkansas, wykonywany m. in. przez the Beatles "Dizzy Miss Lizzy" i ukazujący wspaniałe umiejętności Hawkinsa jako wokalisty country-rockowego "Wild Little Willie"

Hawkins zmarł wczesnym rankiem 29 maja 2022 r. w wieku 87 lat z przyczyn nieznanych.


Single
Tytu³ WykonawcaData wydania UK US Wytwórnia
[US]
Komentarz
Forty days/One of these daysRonnie Hawkins06.1959-45[8]Roulette 4154[written by Chuck Berry][#2 r&b; hit for Chuck Berry in 1955 as "Thirty days"]
Mary Lou/Need your lovin' [Oh so bad]Ronnie Hawkins and The Hawks08.1959-26[16]Roulette 4177[written by Ron Hawkins, Jacqueline Magill][oryginalnie nagrana przez Younga Jessie in 1955]
Bo Diddley/Why do you loveRonnie Hawkins05.1963-117[3]Roulette 4483[written by E. McDaniels][produced by Henry Glover][#1 r&b; hit for Bo Diddley in 1955]
Down in the alley/MatchboxRonnie Hawkins01.1970-75[5]Cotillion 44 060[written by S. Burke, B. Burns, B. Marvin, J. C. Martin][produced by Jerry Wexler, Tom Dowd]
Bitter green/Forty daysRonnie Hawkins04.1970-118[1]Cotillion 44 067[written by Gordon Lightfoot][produced by Jerry Wexler, Tom Dowd]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz