Urodził się w luksusowym paryskim apartamencie u stóp wieży Eiffla. Jego rodzice (Arlette i Roger) pochodzili z rodzin należących do grona najznamienitszych rodów arystokracji i wielkiej burżuazji francuskiej. Znalazło to wyraz w sposobie wychowywania oraz jego późniejszym stylu bycia. Roger Villeminot zmarł w wieku 24 lat, kiedy jego syn miał zaledwie półtora roku. Fakt, że Jean-Claude nie miał ojca, zaważył na całym jego życiu, co zresztą sam przyznawał. Dwaj kolejni ojczymowie nie byli w stanie zastąpić mu ojca. Letnie miesiące wczesnego dzieciństwa spędzał w posiadłościach swych dziadków w Normandii i w pobliżu Paryża. Był chorowitym, delikatnym i wrażliwym chłopcem. W tym okresie jego osobowość kształtowały piękne krajobrazy francuskiej wsi oraz troskliwa opieka matki, dziadków i stryjów. Do szkoły powszechnej chodził w stolicy. Dalsze nauki pobierał w rozsianych niemal po całej Francji liceach z internatami. Nigdzie dłużej nie zagrzewał miejsca często relegowano go za przeszkadzanie na lekcjach. Uczył się właściwie tylko dla własnej przyjemności był znakomity z historii, geografii, francuskiego, ale matematyka była dlań nie do pojęcia. Już wtedy przedkładał samotnictwo nad towarzystwo swych rówieśników.
Wybuch wojny na krótko przerwał jego edukację. Wraz z rodziną uciekł na Prowincję. Po powrocie do okupowanego Paryża, podjął naukę w szkole handlowej, a praktyki odbywał w słynnym domu handlowym Galerie Laffayette, gdzie wnosił bele materiałów z piwnicznych magazynów na piętro. Już w wieku piętnastu lat miał 1,80 m wzrostu. Spowodowało to, że dwukrotnie był zatrzymywany do dyspozycji Urzędu do spraw Pracy Przymusowej, co groziło mu wywózką na roboty do Niemiec. Za każdym razem rodzinie udawało się go uratować, ale w końcu matka ukryła go na wsi z kategorycznym zakazem utrzymywania jakichkolwiek kontaktów z domem. Zobaczyli się dopiero w sierpniu 1944 r., po wyzwoleniu Paryża przez oddziały pancerne generała Leclerca. Miał niespełna siedemnaście lat. 1 września 1944 r. zawiadomił zszokowaną rodzinę o swej nieodwołalnej decyzji ochotniczego wstąpienia do wojska. Okłamał oficera werbunkowego co do swojego wieku i otrzymał przydział do pułku spahisów marokańskich z dywizji wyzwolicieli stolicy. Znał doskonale angielski, został motocyklistą-łącznikiem między Dywizją Leclerca a 7. armią generała Pattona. 6 października 1944 znalazł się na froncie w Wogezach. Około 20 listopada jako pierwszy Francuz wszedł do okupowanego przez Niemców Strasburga. To dzięki jego informacjom miasto zostało wyzwolone szybciej i z mniejszym wysiłkiem, niż przewidywano. W grudniu jego batalion został zdziesiątkowany na polu minowym. Na ochotnika zgłosił się do znoszenia z zaminowanego pobojowiska rannych i zabitych kolegów. Doszedł do końca szlaku bojowego Dywizji, aż do Monachium. Za swoją odwagę dostał 6 pochwał w raportach dowódców i jako najmłodszy francuski żołnierz został odznaczony Krzyżem Wojennym 1939-1945, dwoma medalami amerykańskimi w tym American Cross 1945 oraz odznaczeniem angielskim. W 1988 r. w wywiadzie powiedział dziennikarzowi: "Naprawdę trzeba o tym mówić? Krzyżem Wojennym odznaczono mnie, bo pierwszy wszedłem do Strasburga. Zresztą przez zupełny przypadek. A Patton dał mi amerykański krzyż za odbycie tylu jazd po polach minowych bez wylecenia na nich."
W październiku 1945 r. został zdemobilizowany. Jako osiemnastolatek z wojenną przeszłością, chciałby sam decydować o swoim jutrze. Nie miał jednak wyboru wręcz od urodzenia była mu bowiem przeznaczona kariera w rodzinnym przedsiębiorstwie tekstylnym. Dziadek wysłał go do fabryki swego kuzyna w Argenton-sur-Creuse. Przez niemal pół roku J.P Pascal zajmował się tam chronometrażem pracy, by lepiej poznać etapy produkcji kroju i szycia konfekcji. To tam właśnie zaczął rysować stroje haute couture, tam też spróbował stworzyć mały zespół teatralny. Następnie podjął administracyjną pracę w paryskiej siedzibie rodzinnego interesu. Tymczasem jego projekty damskiej mody publikował tygodnik Elle. Znudzony monotonną, nudną i bezużyteczną pracą w biurze, po rodzinnej awanturze, postanowił w pełni się usamodzielnić. Został przez to bez grosza przy duszy. Przypadek zrządził, że w Cannes spotkał Christiana Diora, który właśnie planował otwarcie własnego domu mody. Wiosną 1947 r. Jean-Claude został projektantem-rysownikiem Diora. Nie szło mu tam najlepiej, przeniósł się do innego renomowanego kreatora Pigueta.
Po jakimś czasie porzucił tę pracę i zajął się projektowaniem swetrów, a popołudnia i wieczory spędzał za kulisami pobliskiego teatru. Szybko okazało się, że połknął "teatralnego bakcyla". Po długich namysłach zrezygnował z pracy w trykotażach. Postanowił pójść na aktorskie kursy słynnego pedagoga René Simona. Przyjaciel z lat szkolnych, znany już wtedy aktor, Michel Auclair powiedział mu bowiem: "Z taką gębą jak twoja..." Polegało to stwierdzenia na prawdzie, ale ciążyło mu przez większość zawodowego życia. Problem w tym, że ciągle przychodziło mu zderzać się ze stereotypem, o którym sam mówił: "Być pięknym, bogatym i niegłupim, to niewybaczalne." Po kolejnej rodzinnej awanturze przyjął artystyczny pseudonim Jean-Claude Pascal, z którego nie zrezygnował do końca życia i pod którym został pochowany na cmentarzu Montparnasse. W szkole teatralnej wreszcie poczuł się w swoim żywiole, choć wrodzona nieśmiałość sprawiała mu wiele kłopotów. Po zaledwie półrocznych studiach, znów przez przypadek, znalazł się na przesłuchaniu do roli Armanda Duvala w "Damie Kameliowej". Główną rolę w sztuce grała ówczesna gwiazda francuskiego teatru Edwige Feuille`re. Dostał tę rolę, ku swemu ogromnemu zdziwieniu i mimo bardzo silnej konkurencji. Jeszcze przed teatralną premierą, pod koniec 1949 r., zagrał swą pierwszą rolę filmową.
Rok 1954 przyniósł mu dwie nagrody: Victora (zwanego Oskarem francuskiego kina) dla najpopularniejszego aktora roku oraz "Cytrynę" gazety Ici Paris przyznawaną za złe stosunki z prasą. Będąc u szczytu sławy jako pierwszy amant francuskiego kina (17 filmów w pięć lat) i najbardziej kasowy z aktorów.
Jego przygoda z piosenką zaczęła się w połowie lat pięćdziesiątych. W 1953 r. można było go usłyszeć z dużego ekranu w filmie "La Rage au corps". Grał tam amatorsko śpiewającego włoskiego robotnika. Wkrótce potem zadebiutował na małym ekranie u boku Maurice'a Chevaliera. Przypadek zdecydował o tym, że zaczął śpiewać zawodowo. Jako śpiewająca słynna gwiazda kina przyjął zaproszenie "Radia Luksemburg" na wieczorny koncert w Boże Narodzenie 1953 r. Wykonana przez niego piosenka "Parlez-moi damour" wywołała lawinę telefonów od zachwyconych radiosłuchaczy. Wysłuchał go wtedy również Maurice Tézé, dyrektor artystyczny wytwórni płytowej Pathé-Marconi. Tézé natychmiast wystąpił z propozycją podpisania kontraktu. Pascal odczuwał już wówczas narastającą frustrację z powodu nieustannego obsadzania go w mało go pociągających rolach bohaterskich amantów.
Zainteresował się bliżej możliwością pracy w nowym zawodzie. Będąc z natury perfekcjonistą, zaczął od zera uczyć się śpiewu, choć jeszcze nie zakładał, że piosenkarstwo stanie się przyszłością jego artystycznej kariery. Śpiewał bez wysiłku. Dysponował ciepłym barytonem, starannie dobierał repertuar, a piosenkom nadawał interpretacje o charakterze perełek, etiud absolutnie niepowtarzalnych. Jego debiutancka płyta ukazała się w marcu 1955 r. Zawierała ona dwie piosenki, jedną z nich, specjalnie dla niego, napisał Charles Aznavour. Płyta podbiła rynek, a wytwórnia nie była w stanie dostarczyć żądanej przez sprzedawców liczby jej egzemplarzy. Sukces był bezsporny, ale przyniósł też negatywne skutki: zarówno środowisko filmowe, jak i estradowe miało Pascalowi za złe rozpoczynanie kariery piosenkarza, w chwili kiedy jego pozycja jako aktora była już ugruntowana.
Niemal natychmiast zainteresował się Pascalem Bruno Coquatrix. Zaproponował mu kontrakt do Olympii na warunkach takich, jak dla Édith Piaf. Liczył na dochody wywołane przez skandal, jaki wybuchnie po rewiowych koncertach najbardziej kasowego wówczas amanta francuskiego kina, jakim był Jean-Claude Pascal. Pascal zdecydowanie odmówił. Nie czuł się gotowy do zostania Wielką Gwiazdą Olympii, nie chciał też wykorzystywać w tym celu swej ekranowej sławy. Przykra wrzawa wokół tych pierwszych piosenkarskich prób nie zraziła go jednak. Miał już bliskie kontakty ze sławnymi twórcami i odtwórcami piosenek Charlesem Aznavourem, Gilbertem Bécaud czy Serge'em Gainsbourgiem, którzy pisali dlań piosenki i wspierali go w pracy nad ich interpretacją. Grał nadal w bardzo wielu filmach. Dzięki roli walczącego z ciemnogrodem położnika ("Les Enfants de lAmour") otrzymał w 1959 r. Prix Femina belgijską doroczną nagrodę dla najlepszego aktora. W tym czasie nagrywał już płyty. Nie przestawał jednak doskonalić swego piosenkarskiego warsztatu. Kolejne nagrania płytowe odnosiły sukcesy, natomiast filmy były niezbyt udane pod względem kasowym. Jean-Claude Pascal coraz intensywniej zajmował się śpiewaniem. W końcu wyruszył z koncertami po Francji, by już z wyrobioną renomą móc wystąpić w Paryżu.
W swej autobiografii rok 1961 traktuje jako kończący prawdziwą karierę filmową. Stał się on jednak początkiem jego wielkiej, międzynarodowej kariery piosenkarskiej. Najpierw było Grand Prix Eurovision za piosenkę Nous les amoureux (występował w barwach Luksemburga). Potem nastąpił triumf recitalu w słynnym paryskim Bobino. O tym występie w samym Bobino mówiło się pamiętny, ale i Wszystko stracić lub wygrać w dwójnasób Jean-Claudea Pascala. Powiedział wtedy: "Mogłem stracić wszystko, a wygrać tylko nowe kłopoty, ale są to kłopoty, bez których człowiek nigdy naprawdę nie żyje w pełni." Wkrótce też, bo w 1962 r., został laureatem prestiżowej nagrody Grand Prix Du Disque Académie Charles-Cros.
W 1965 r. przyjechał do Niemiec jako ambasador piosenki, a już w rok później został tam okrzyknięty niekoronowanym królem estrady. Jeszcze w latach 1960-1965 sprzedano w Niemczech dwie jego płyty w ilości 800 tysięcy egzemplarzy, ogromnej jak na owe czasy i jego styl. W tym samym czasie we Francji z trudem sprzedawano po 20 tysięcy jego płyt rocznie...
Z występu na występ (także w telewizji), z płyty na płytę rosły zastępy niemieckich fanów, oczarowanych jego osobowością i interpretacjami. Oferty grania w filmie i teatrze stawały się coraz rzadsze i coraz mniej interesujące, rosła natomiast jego sława jako gwiazdy estrady. Koncertował ze swą orkiestrą na całym świecie. Będąc poliglotą, śpiewał i nagrywał utwory wykonywane po angielsku, włosku oraz niemiecku. W swej autobiografii napisał: "Od końca 1967 do końca 1972 śpiewałem na całym świecie, kręcąc seriale dla francuskiej i europejskich telewizji, wymagające pracy przez wiele miesięcy." W sumie wystąpił w pięciu serialach. Sam zaczął się określać mianem "Dyżurnego Słowika".
O zasadności tego określenia może świadczyć 1970 rok, kiedy to między innymi robił pastisze oper dla hamburskiej telewizji, uczestniczył w galowych koncertach na rzecz UNICEFu w Paryżu i w Niemczech, odbył tournée po Finlandii, wziął udział w obchodach 100-lecia "Folies Berge`re", a w wiedeńskim Hofburgu obwieszczał nadejście Nowego Roku.
Cieszył się już wówczas światową sławą, ale mówił też z pewnym żalem: "Francuska publiczność nie chce mnie oglądać od mniej więcej początku lat sześćdziesiątych. Chyba brakuje mi jakiejś egzotyki. Ale jestem jaki jestem i odrzucam jakąkolwiek możliwość rezygnacji ze swej osobowości." Owa światowa sława, która zresztą wymagała odeń stałego życia na walizkach, przyniosła mu jednak w końcu uznanie także w ojczyźnie. W 1978 r. został odznaczony Legią Honorową za osiągnięcia artystyczne i propagowanie języka francuskiego na świecie. Z czasem, będąc bardzo muzykalnym, opatrzył melodiami kilka wierszy swych przyjaciół, potem zaczął pisać piosenki dla siebie. W 1983 r. ukazała się zupełnie niecodzienna płyta, na której umieścił szereg własnych, można rzec autobiograficznych, tekstów. To ewenement w płytowym świecie, tak opowiadał o nim autor:
"Nie chciałem robić ciągu tuzina piosenek następujących po sobie jedna po drugiej jak paciorki różańca. Chciałem stworzyć klimat, dać do słuchania swoistą taśmę dźwiękową, znaleźć określoną więź. Związek między wszystkimi tymi piosenkami, nawet jeśli są one tak różne, to czułość, której nie ma się już czasu czy ochoty okazywać, ale która wyzwala się wobec dziecka. To przyczyna udziału chłopca i nasz dialog łączący piosenki! (...) Spróbowałem stworzyć element łączący: pytania dziecka, na które odpowiedź jest mówiona, ale i śpiewana. Podobało mi się igranie z trudnościami wynikającymi z rozmowy 56-letniego mężczyzny (...) i tego dzieciaka. Pozwoliło to rozwinąć wszystkie barwy tęczy, z czułością między wierszami. Jest tu miłość, ale i przymrużenie oka, żarty (...) dla zrównoważenia płyty, aby nie stała się jednostajna."
Mimo to początek lat osiemdziesiątych to schyłek jego kariery piosenkarskiej. Oświadczył: "Słowik, koniec z tym." Stopniowo rezygnował z występów, a tłumaczył to zalaniem rynku płytowego przez Anglosasów, brakiem odpowiadających mu tekstów, ale i swym wiekiem. Pisze o tym okresie: "Broniąc tego, co najbardziej kocham, nie zastygłem w nostalgicznej bierności. Walczyłem w polu. W 1982 r. zaoferowano mi wspaniałą szansę pogodzenia mej działalności z mymi poglądami. Dostałem dokładnie sześć miesięcy na wystawienie Bereniki w Lyonie. (...) Poza reżyserowaniem, poprosiłem o pozwolenie wzięcia na siebie odpowiedzialności za dekoracje i kostiumy." Berenika Racinea, jego marzenie od zarania kontaktów ze sceną, została wystawiona na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki, w dniach 28, 29 i 30 czerwca 1982 r.Jean-Claude Pascal zmarł w Paryżu 5 maja 1992 r.
Single
Tytuł | Wykonawca | Data wydania | Francja | Szwajcaria | Wytwórnia [Fra] |
Komentarz |
Toi-En relisant ta lettre/Nous, les amoureux-Les oubliettes | Jean-Claude Pascal | 04.1961 | 6[52] | - | La Voix de son Maître EGF 529 | [written by Maurice Vidalin - Jacques Datin] |
Paris au mois de Septembre-Si mon amour/Les amants-Lamour quotidien | Jean-Claude Pascal | 11.1961 | 40[7] | - | Pathé-Marconi EGF 593 | [written by Monique et Aldebert] |
Un an déja-La rose du premier de lan/Lamour, cest comme un jour-A` Capri | Jean-Claude Pascal | 05.1962 | 62[6] | - | La Voix de son Maître EGF 554 | [written by Yves Stéphane - Charles Aznavour] |
C'est Joli La Mer | Jean-Claude Pascal | 10.1962 | 95[2] | - | - | - |
C'Est Peut-etre Pas L'Amérique/Car tu es la musique | Jean-Claude Pascal | 04.1981 | 56[4] | - | CBS CBS A 1112 | [written by Jean-Claude Pascal - Sophie Makhno / Jean-Claude Petit - Sophie Makhno] |
Albumy
|
Tytuł | Wykonawca | Data wydania | Francja | Szwajcaria | Wytwórnia [Fra] |
Komentarz |
Satan M'a Dit | Jean-Claude Pascal | 12.1960 | 10[1] | - | La Voix De Son Maître FDLP 1089 | - |
Et Maintenant / Le Bateau Blanc | Jean-Claude Pascal | 12.1962 | 10[1] | - | - | - |
Chansons Pour L'automne | Jean-Claude Pascal | 12.1962 | 15[1] | - | La Voix de son Maître FDLP 1101 | - |
Chansons Pour L'hiver | Jean-Claude Pascal | 12.1964 | 15[1] | - | La Voix de son Maître FELP 269 | - |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz