Geir Janssen urodził się w 1962 w norweskim miasteczku Tromso, które mieści się już niemalże na granicy z kołem podbiegunowym. W wir muzyki wciągnęły go takie zespoły jak Depeche Mode czy Cabaret Voltaire, co miało bezpośredni wpływ na chęć przekazania swoich muzycznych myśli, i w 1983 roku Geir, student archeologii, kupuje swój pierwszy syntezator. Codziennie, do późna w nocy eksperymentuje i poszukuje rozmaitych brzmień kompletnie ignorując czas i przestrzeń. W dwa lata później decyduje się rzucić studia, aby bez przeszkód i w pełni oddać się temu, co po prostu bardziej go interesowało muzyce. Tok nauki uniwersyteckiej nie pozostał jednak bez wpływu na twórcę epoki: lodu oraz kamienia odbiły się tak na jego wyobraźni jak i dźwiękach, których poszukiwał. W tym czasie młody Geir zajmował się także studencką stacją radiową (Bleep Culture), która jednak nie satysfakcjonowała jego twórczych ambicji, a w roku 1984 pełny kształt muzyczny uzyskał projekt Likvider, który wydał pod pseudonimem E-Man.
Połowa lat osiemdziesiątych była dla Jenssena wyraźnym początkiem muzycznej kariery dokładnie w 85 r., razem z Anneli Drecker oraz Nilsem Johansesnem założył zespół Bel Canto. We trójkę zrealizowali White-Out Conditions (1987), następnie już w Brukseli Birds of Passage. Przy pracy nad drugim albumem, Geir Janssen często zamykał się w małym studio, aby skupić się nad własnym materiałem i to tutaj po raz pierwszy odkrywa uroki samplera, a powstałe brzmienia staną się podstawą do jego The North Pole By Submarine. Podczas gdy Anneli z Nilsem postanowili się przenieść do Oslo i tam podpisać kontrakt z większą wytwórnią, Geir wrócił do swego rodzinnego Tromsř, uciekając tak od zgiełku wielkiego miasta, jak i od muzyki, której już nie chciał tworzyć i która stała się mu obcą.
Pierwszy solowy album, który powstawał jeszcze w czasie pracy z Bel Canto, The North Pole By Submarine ukazuje się w roku 1990 nakładem belgijskiego SSR, a artysta przyjął pseudonim Bleep. Bardzo elektroniczny. Bardzo zagmatwany. Bardzo wyrazisty. Fascynacja samplami (które mają tu wydźwięk bardzo etniczny), acidowymi brzmieniami i ambientem daje tu wyraźne znaki, tak jak wpływy muzyki klubowej. Geir raczej nie planuje już wydawania muzyki pod pseudonimem Bleep.
Biosfera, to strefa kuli ziemskiej zamieszkana przez organizmy żywe, gdzie odbywają się procesy ekologiczne. Liczba po słowie "biosfera" oznacza szczególny system ekologiczny i tak biosfera 1 to planeta Ziemia, podczas gdy biosfera 2 to laboratorium w Arizonie (Stany Zjednoczone) w którym mieści się 3,15 akrów (13 000 m˛) zamkniętego systemu ekologicznego, a biosfera 3 (znana jako BIOS-3) próba tworzenia sztucznej biosfery przeprowadzona przez Rosjan w latach 1967-1968. Dla Janssena interesującym stał się drugi system zamknięty, stworzony od początku do końca przez człowieka, miniatura Ziemi. Biosphere 2 Space Station Project (tak jak i jego rosyjski odpowiednik) miał posłużyć sprawdzeniu możliwości stworzenia alternatywnej biosfery (ściśle zamkniętego w tym przypadku ekosystemu) dla cywilizacji rozwijającej się w kosmosie. Obydwa projekty miały być osobnymi, samowystarczalnymi środowiskami prawie-naturalnymi, o charakterze statku kosmicznego lub łodzi podwodnej czyli dającymi możliwość w miarę normalnej egzystencji człowieka a nietypowych i trudnych dla niego warunkach.
Biosphere to też pseudonim, jaki przyjął Geir Janssen podczas wydania drugiej płyty Microgravity (1991: label Origo Sound; materiał odrzucony przez belgijską wytwórnię SSR, ukazał się w 1992 w R&S;/Apollo trafiając do szerszej publiczności). Słowo "microgravity" oznacza stan nieważkości, jaki kosmonauci osiągają w statku kosmicznym w przestrzeni kosmicznej. Wyraźnie wyczuwalny krok w stronę "miększego" brzmienia i bardziej ambientowych wpływów zachwycił krytyków. Co prawda album nie pozbywa się zupełnie tanecznych, i wyraźnych rytmów, ale nie jest to już tak ostry materiał, jak w projekcie poprzednim. Na tej fali dosyć szybkiego i zdecydowanego rozwoju, nawiązał pracę z Peterem Namlookiem ich pierwsze wspólne dzieło to The Fires of Ork muzyka do łatwych nie należąca. Trochę rodem z kiepskich filmów science fiction. Sam Jenssen podkreśla, że woli pracować samodzielnie, jednak dreszczyk niespodzianki jest dla niego zawsze miły. Jeżeli znajdzie odpowiednich współpracowników, mogą oni stworzyć dla niego coś, o czym nie miał pojęcia, a czego właśnie mu brakowało. Dlatego nigdy z takiej szansy nie rezygnuje od razu.
Drugim pełnym albumem Norwega było wydane w 94 roku (także u R&S;/Apollo) Patashnik (rosyjskie słowo oznaczające kosmonautę, który oddalił się od statku i poszybował w kosmiczną przestrzeń, w slangu kosmonautów podróżnik lub uciekinier). Tutaj zamiłowania do niebanalnych sampli bo powycinanych z dialogów filmowych oraz ambientowej tajemniczości nie da się już ukryć. Album nie uraczy nas mocnymi uderzeniami, natomiast może zdrowo nastraszyć wydobywającymi się z głośników głosami to na nich zdaje się opierać cała konstrukcja. Album zyskał rozgłos i aprobatę na wysoką skalę w rok po jego wydaniu Levi Strauss & Co. zaproponowało mu wykorzystanie utworu Novelty Waves jako podkładu muzycznego do swojej reklamy (firma nigdy nie brała do tego muzyków spoza Stanów Zjednoczonych, a tym razem była to też pierwsza próba z muzyką stricte elektroniczną). Fragment stał się na tyle popularny, że wydano go w kilku wytwórniach jako singiel, oraz został wielokrotnie zremixowany. The Seal and the Hydrophone znalazło się na Apollo 2 The Divine Compilation, wydanym przez Apollo Records. Patashnik to ostatni krok Biosphere w cięższych butach, z każdym następnym, nawet określenie "ambient" staje się zbyt "przyziemne".
W roku 1996 ukazał się kolejny album wynikły ze współpracy tym razem z Bobbym Birdem z Higher Intelligence Agency. Polar Sequences (Beyond, wznowiony w 2003 w Headphone), project angażujący różnych artystów I zrealizowany w rodzinnym Tromsř, znalazł odbicie w kolejnym spotkaniu z HIA w roku 2000 realizuje się Birmingham Frequencies.
Rok 1997 jest znaczący z dwóch względów. Pierwszym z nich jest muzyka do filmu Insomnia, bardzo silnie związana z powodem drugim wydanym w tym samym roku albumem Substrata (All Saints Records). Warto wspomnieć, że soundtrack do Insomnii nie jest jedynym drugim takim projektem jest Man With a Movie Camera (wydany w 2001 roku łącznie z albumem Substrata jako podwójne wydawnictwo zatytułowane Substrata 2 nakładem Touch). Geir dobrze czuje się przy pisaniu muzyki filmowej, jednak jak sam twierdzi, stres związany z pogonią za terminami i narzucanymi z góry ramami, nie sprzyja twórczości.
Czułem presję wytwórni na bardziej "dance'owy" album. To było już coś kompletnie dla mnie nienaturalnego. Drum and bass tworzyli młodzi Brytyjczycy, a nie Norweg, żyjący w totalnej izolacji. Ja chciałem iść w kompletnie innym kierunku, wrócić do podziemia, tam uciec. Dlatego zdecydowałem się zrezygnować z R&S.; Substrata nazywana "klasycznym albumem ambientowym". Pełna szmerów, trzasków, kapiących strumieni, szumu wiatru i szmerów. Elektronika maluje przed nami szeroką przestrzeń, pustą a jednak pełną "czegoś". Nic dziwnego, że recenzentom i nie tylko muzyka ta jednoznacznie kojarzy się z zimnymi i nieprzyjaznymi połaciami Bieguna. Samo "substrata" to określenie na położenie lodowca lub tor ogromnej lawiny śnieżnej, zaś w języku rosyjskim "zamarznięta ziemia". Bardzo wymowny tytuł, jak na płytę zawierającą taki materiał.
Nordheim Transformed (1998, Rune Grammofon) to kolejna współpraca tym razem z Deathprod, nad remixami Arne Nordheim. Projekt był tak właściwie pomysłem wytwórni. Janssen przyznaje, że nigdy nie znał wcześniej tej muzyki a elektro-akustyka nie była mu specjalnie bliska. Nie wydaje się także, aby sam powstały krążek wpłynął na niego jakoś szczególnie.
Historia, jaka skrywa się za tytułem Cirque (2001, Touch Records) dość jednoznacznie tłumaczy jego ciemny, bardzo "nieprzystępny" nastrój. Samo słowo wskazuje na miejsce, ogromny lej czy też "dolinę" jaką pozostawia po sobie osunięty nagle śnieg (lawina śnieżna, "rzeka śnieżna"). W takim właśnie leju na Alasce zginął Chris McCandless. Na albumie nie brakuje oczywiście nieodzownych sampli tutaj nawet wypowiedzi francuskie, jak zza mgły, a także nowo-odkrytych brzmień, wyciszonych, stłumionych różnorakich odgłosów.
Impresjonizm opiera się na impresji, ulotnym wrażeniu. Jego zadaniem jest przedstawienie rzeczywistości w taki sposób, aby dawała wrażenie bajki. Shenzhou to chiński statek kosmiczny. Czy można przedstawić maszynę w taki sposób aby wydawała się bajką? Skoro Debussy zatopił katedrę w swoim pięknym utworze fortepianowym To właśnie na Claude Debussym opierał się Biosphere przy pracy nad piątym krążkiem (wydany w 2002 w Beatservice). Loopy z Morza francuskiego kompozytora romantyzmu stały się konkretną bazą dla kolejnych utworów z albumu norwega (jeden loop plus efekty i cała otoczka jeden utwór).
Inspiracja Debussym nie zakończyła się na tym jednak, a za tytułem Autour de la Lune kryje się także historia opisana przez Juliusza Verne. Początkowo Biosphere chciał stworzyć sample powycinane z dramatycznej recytacji powieści z 1870 De La Terre A La Lune, a następnie dołożyć do nich soundtrack. Niestety pomysł nie powiódł się, a całość zabrzmiała dla Geira jak tani film klasy B. Jenssen jednak nie jest zwykłym muzykiem, w międzyczasie kupił rosyjski teleskop. Bawiąc się w nocne obserwacje księżyca, doszedł do wniosku, że brakuje mu tutaj podkładu muzycznego. Kosmiczny album, nadal pod wpływem inspiracji Verne i Debussym, ukazał się specjalnie na festiwal Radio France w Montpellier, który jednak nie odbył się. Po paru przeróbkach album został wydany w Touch (2004).
Jak na razie ostatnim albumem wydany pod pseudonimem Biosphere jest Dropsonde (Touch) z 2006. Trochę rytmiczny, trochę nie, zainspirowany działalnością Milesa Devisa w latach 70 i ocierający się o takiż jazz, ciągle wykorzystujący na szeroką skale możliwości elektroniczne, wciąż malujący przed nami chłód polarny czy też kosmiczny. "Dropsonde" to sonda wyrzucona w kierunku innej planety w celu różnych badań i pomiarów. To kolejny "patashnik", który po prostu ma zostać zgubiony.
Najciekawszym chyba i najbardziej niezwykłym jest projekt, który ukazał się już pod nazwiskiem Geir Janssena Cho Oyu 8201 m Field Recordings From Tibet (2006, Ash International). To już nie próby przekazania elektroniką natury, nie wyobrażenia o kosmosie i śniegu, to żywe, autentyczne nagrania z Tybetu. Usłyszymy wodospady, świszczący wiatr, bawiące się dzieci i biegające zwierzęta, rozmowy dorosłych. Niezwykła podróż, jaką możemy odbyć z Geirem ile razy tylko chcemy, okraszona absolutnym minimum dodatkowych dźwięków. Przekaz, że to my sami, codziennie tworzymy muzykę jest tu dość widoczny, a raczej słyszalny. Autor prowadzi nas krok po kroku po szlaku na szczyt góry Cho Oyu, a każdy ten krok jest odwzorowany audytywnie i dostępny dla słuchaczy.
Geir Janssen to zapalony miłośnik wspinaczek, natury, wycieczek. Nie da się ukryć, że ma to swoje wierne odbicie w muzyce, którą tworzy. Ewolucja jego twórczości jest dość niezwykła, ale za to prosta: od czystej elektroniki i dźwięków wytworzonych przez człowieka coraz bardziej ku czystym odgłosom świata.
Single | ||||||
Tytuł | Wykonawca | Data wydania | UK | US | Wytwórnia [UK] |
Komentarz |
Novelty Waves | Biosphere | 04.1995 | 51[7] | - | Apollo Apollo 20 | [written by Geir Jenssen][produced by Geir Jenssen] |
Albumy | ||||||
Tytuł | Wykonawca | Data wydania | UK | US | Wytwórnia [UK] |
Komentarz |
Patashnik | Biosphere | 03.1994 | 50[1] | - | Apollo AMB 3927 | [written by Geir Jenssen][produced by Geir Jenssen] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz