To, że w ciągu ostatnich dwóch lat Biuro Turystyki w Wersalu zanotowało wzrost liczby odwiedzających miasto turystów o prawie 10%, nie jest bynajmniej zasługą byłego właściciela największej posesji w tym mieście, Ludwika XIV. To eleganckie paryskie przedmieście stało się bowiem prawdziwą mekką fanów nowego francuskiego brzmienia, nadciągających ze wszystkich stron świata. W zamieszkanym przez bogate, konserwatywne mieszczaństwo, najnudniejszym z podparyskich miasteczek, rozpoczęła się rewolucja, która przywróciła Francji jej miejsce na muzycznej mapie Europy, utracone wraz z odejściem Serge'a Gainsbourga.
Kolebką muzycznego spisku było elitarne liceum Jules Ferry, do którego w tym samym czasie uczęszczali Etienne De Crecy (założyciel grup Motorbass, Super Discount oraz wytwórni Solid), Alexis Latrobe (Alex Gopher), Xavier Jamaux (Ollano), Arnaud Rebotini (Zend Avesta) oraz nasi bohaterowie: Nicolas Godin i Jean-Benoit "JB" Dunckel - członkowie formacji Air. Dla kadetów pochodzących z rodzin prawników, lekarzy i przedsiębiorców muzyka okazała się jedyną dostępną formą młodzieńczej rebelii.
- Każdy, kto nie chciał przypominać swoich rodziców, zajmował się twórczością artystyczną - wyjaśnia Godin. - W tym czasie w naszym liceum działało kilka kapel naraz. Naszą nazywaliśmy Orange, a ta założona przez Etienne'a de Crecy'ego nazywała się tak, jak jego pies - Louba. Od początku byliśmy dla siebie konkurencją, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wzajemnie mobilizowaliśmy się do pracy, prześcigaliśmy się w nowych pomysłach i wygrzebywaniu starych nagrań. Pamiętam, jaki byłem dumny, kiedy jako pierwszy przyniosłem do szkoły płytę Prince'a. Dwa dni później Etienne przebił mnie albumem Davida Bowiego.
Mimo upływu lat współzawodnictwo między kolegami ze szkolnej ławki trwa nadal. Jak zapewnia Air: - Owszem, utrzymujemy nadal kontakty towarzyskie z resztą paczki z Wersalu, nie ma jednak mowy o jakiejkolwiek współpracy na płaszczyźnie zawodowej. Orange rozpadła się zaraz po maturze. Nicolas za namową swoich rodziców rozpoczął studia na wydziale architektury paryskiej Akademii Sztuk Pięknych. - To nie był najweselszy okres w moim życiu - wspomina. - Wybierając architekturę miałem wrażenie, że coś ważnego mnie omija. Do tego doszły problemy w życiu osobistym, byłem naprawdę zdeprymowany. Kiedy w końcu zapisałem się na wizyty u psychoanalityka, zamiast zwierzać się z problemów bez przerwy nawijałem o moich najnowszych muzycznych fascynacjach...
Jean-Benoit, który od dzieciństwa pobierał lekcje fortepianu w wersalskim konserwatorium muzycznym, również skorzystał ze wskazówek pragmatycznych rodziców i zaczął przygotowywać się do zawodu nauczyciela matematyki. Aby nie stracić kontaktu z instrumentem, podczas studiów dorabiał sobie jako klezmer w paryskich barach. - Praca pianisty w barze nie należała do przyjemności - opowiada teraz. - W takich miejscach i tak nikt nie słucha muzyki. A jeśli już, to chcą usłyszeć jakieś beznadziejne przeboje z radia. Z jednego z barów zostałem wylany za to, że zamęczyłem klientelę Sonatą nr 3 Fryderyka Chopina.
Podczas gdy "JB" ponosił kolejne porażki, próbując edukować muzycznie paryskie towarzystwo kawiarniane, Nicolas stanął przed życiową szansą. Od znajomego z wytwórni Source otrzymał propozycję, aby nagrać "kawałek" na legendarną dziś kompilację "Source Lab 1", prezentującą najnowsze francuskie talenty i trendy muzyczne. Inspirując się estetycznymi teoriami Le Corbusiera, które przerabiał w tym czasie na studiach, Godin skomponował na tę składankę utwór "Modulor". Błyskawicznie odkryta przez środowisko muzyczne po obu stronach kanału La Manche kompozycja wprawiła w zachwyt wyrocznię progresywnej muzyki brytyjskiej - Jamesa Lavelle z wytwórni Mo'Wax, który osobiście zachęcił młodego Francuza do dalszej pracy. Nicolas nie czuł się na siłach, aby sam nagrać cały longplay. Przypomniał sobie wtedy o koledze z Orange. - To była scena w stylu filmu "Blues Brothers" - opowiada Godin. - Bez uprzedzenia wparowałem do baru, gdzie "JB" właśnie dawał jakąś chałturę i zapytałem, czy nie chciałby zreformować starego bandu. Zgodził się bez zastanowienia.
"Pierwsi Francuzi postawili nogę na Księżycu" - takim nagłówkiem brytyjska prasa muzyczna powitała premierę debiutanckiego krążka Air, "Moon Safari" (bezpodstawnie zatytułowana "First Band On The Moon" płyta The Cardigans ukazała się rok później).
Słuchając tego wydawnictwa w 1998 roku rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że młodzi Francuzi właśnie spadli z Księżyca. Ich lekkie melodie oraz aranżacje muzyki filmowej i piosenek pop okazały się czymś nadzwyczaj świeżym dla zmęczonej przyziemnym techno i zanieczyszczonym rockiem publiczności. Jak Phillippe Starck w projektowaniu plastycznym, tak duet Air w dziedzinie muzyki zainaugurował retrofuturyzm (nostalgiczny powrót do przyszłości - futurystycznego stylu lat 60). Odszyfrowanie inspiracji Air okazuje się jednak o wiele bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać. Muzycy zaprzeczają tak oczywistym skojarzeniom, jak Burt Bacharach czy John Barry. Na hasło "The Carpenters" odpowiadają, że owszem, wysłuchali ich albumu, ale dopiero po tym, jak przeczytali w gazetach o stylowym pokrewieństwie.
Nicolas wyjaśnia w końcu, że aby odszukać źródła ich inspiracji, należy raczej wziąć pod uwagę poszczególne nagrania, a nie style i twórców. "Le Sud" Nino Ferrer, "Everybody's Got To Learn Sometime" The Korgis czy "Video Killed The Radio Star" The Buggles. - Te piosenki stanowiły podkład muzyczny mojego dzieciństwa - mówi "JB". - To, co liczy się najbardziej, to magia melodii. Podobają mi się "kawałki" w różnych stylach, czasem nawet bardzo od siebie odległych, jeśli tylko melodia, harmonia i brzmienie są interesujące.
Na okładce swojego longplaya przy każdym utworze muzycy z dumą wyliczają wszystkie instrumenty użyte podczas nagrywania: Fender, Rhodes, Solina, Korg, Minimoog, Wurlitzer... Można by pomyśleć, że to nazwiska ich muzyków sesyjnych. - Jesteśmy bardzo przywiązani do naszych instrumentów, można to nawet pewnie klinicznie zaklasyfikować jako rodzaj fetyszyzmu - tłumaczą członkowie Air. - Uwielbiamy instrumenty, ich zapach, kształt, moment zetknięcia koniuszka palca z delikatną klawiaturą lub oporną struną. Nie wyobrażamy sobie pracy z samplerem przed ekranem komputera. To jest dobre dla DJ-ów i producentów. My jesteśmy muzykami.
Członkowie Air mówią również, że instrumenty są jak kobiety - łatwo się zakochać w nowym i znudzić dotychczasowym. Na nowym krążku, "10 000 Hz Legend" postanowili nie używać tych samych urządzeń, co na "Moon Safari", żeby brzmienie było inne.
Mimo że już swoim pierwszym dziełem zarobili na emerytury na Bora-Bora, Francuzi nie spoczęli na laurach. Kapitał pieniężny zainwestowali we własną wytwórnię Record Makers, a kapitał emocjonalny - w drugą płytę. W tym czasie nagrali także soundtrack do jednego z najciekawszych filmów ostatnich lat (z niewyjaśnionych powodów zignorowanego przez polskich dystrybutorów) - reżyserskiego debiutu Sofii Coppoli, "Virgin Suicides". Nazywany żartobliwie "Dark Side of The Moon Safari" album wytyczył nowy kierunek muzycznych poszukiwań grupy, która swoich inspiracji będzie od tej pory szukała za Atlantykiem.
Muzycy z Air, podobnie jak większość ich rodaków, mają ambiwalentny stosunek do Amerykanów. Z jednej strony demonstracyjnie wyśmiewają się z ich braku wyrafinowania i amerykańskiej "kultury hamburgera". Z drugiej, przyznają się do fascynacji prostactwem. - Najbardziej inspiruje ta najgłębsza Ameryka - z jej pięknymi mitami, purytanizmem, prawem do posiadania broni i karą śmierci - komentuje ironicznie "JB". - Ameryka fascynuje mnie od dzieciństwa. Jako chłopiec byłem fanatykiem serialu "Aniołki Charliego" - dodaje Nicolas, przypominając następnie piosenkę "Kelly Watch The Stars" z ich debiutanckiego longplaya, poświeconą jednej z bohaterek serialu.
Poszukując nowego, mniej europejskiego brzmienia dla dzieła "10 000 Hz Legend", panowie z Air na kilka tygodni przenieśli swoje studio z Paryża do Los Angeles. Dzięki temu do współpracy zaprosić mogli Becka, z którym nagrali klasycznie amerykańską balladę "Vagabond". Na krążku, przypominającym bardziej księżycowe rodeo niż safari, znaleźć można jeszcze więcej jankesko brzmiących "kawałków", choćby "Radio #1" czy "Wonder Milky Bitch", zainspirowany muzyką Lee Hazlewooda i Nancy Sinatry. Ostatnie nagranie to - jak tłumaczy Nicolas - wyzywająca piosenka o przemocy i seksie. Na to "JB" dodaje: - Nie podoba nam się to, że z "Moon Safari" zrobiono wszechobecną w barach i na pokazach mody muzykę tła. Chcieliśmy, żeby nowy materiał był bardziej wyrazisty, mroczniejszy, mocniejszy, a przede wszystkim przesączony seksem. Jednym z czterech promujących to wydawnictwo singli będzie piosenka "Don't Be Light", protestująca przeciwko temu, co tak modne: lekkiemu życiu, ubiorowi, odżywianiu. Jean-Benoit odpowiada: - Ten "numer" można interpretować jako formę protestu przeciwko lekkiej, komercyjnej, przemysłowo produkowanej muzyce lub szerzej - przeciwko współczesnej konsumenckiej kulturze, w której coraz mniej autentycznych produktów, a coraz więcej erzaców. Poza tym bardzo podobało nam się to zdanie po angielsku. Nie bądź lekki - czy to nie brzmi po prostu świetnie?
W amerykańskiej części sesji nagraniowej "10 000 Hz Legend" obok Becka udział wzięły także Japonki z eksperymentalnej grupy Buffalo Daughter. O ile młode Japonki, mimo różnic kulturowych, odnosiły się do Francuzów z wielkim szacunkiem i wyrozumiałością , Godin i Dunckel przyznają się do nieco mniej szlachetnych pobudek: - Zaprosiliśmy je, bo mamy słabość do seksownych nastoletnich Azjatek.
Takie "hardcore'owe" deklaracje ze strony muzyków Air są dużą niespodzianką, podobnie jak brzmienie nowej płyty - dalekie od tego, które przyniosło im popularność. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w tym wszystkim więcej jest kokieterii niż szczerości. Mimo zapewnień, Nicola i "JB" pozostają grzecznymi chłopcami z Wersalu.
Żródło:
Rafał B. Niemojewski [Machina]
Single
| ||||||
Tytuł | Wykonawca | Data wydania | UK | US | Wytwórnia [UK] |
Komentarz |
Modular | Air | 08.1996 | 177[1] | - | Mo Wax MW 047 | |
Sexy boy | Air | 02.1998 | 13[11] | - | Virgin VSCDT 1672 | [written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin][produced by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin] |
Kelly watch the stars | Air | 05.1998 | 18[6] | - | Virgin VS 1690 | [written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin][produced by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin] |
All i need | Air | 11.1998 | 29[9] | - | Virgin VS 1702 | [written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin][produced by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin] |
Playground love | Air feat Gordon Tracks | 11.1998 | 25[13] | - | Virgin VSCDT 1764 | [piosenka z filmu "Virgin suicide"][written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin,Gordon Tracks][produced by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin] |
Radio No 1 | Air | 06.2001 | 31[5] | - | Virgin VSCDT 1803 | [written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin][produced by Air] |
Cherry blossom girl | Air | 02.2004 | 174[3] | - | Astralwerks ASW 47768-2 | [written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin][produced by Air] |
Alpha beta gaga | Air | 08.2004 | 44[2] | - | Virgin VS 1880 | [written by Jean-Benoît Dunckel,Nicolas Godin][produced by Air] |
Albumy
| ||||||
Tytuł | Wykonawca | Data wydania | UK | US | Wytwórnia [UK] |
Komentarz |
Moon safari | Air | 01.1998 | 6[231] | - | Virgin CDV 2848 | [platinum-UK][produced by Air] |
Premiers symptomes | Air | 09.1999 | 12[24] | - | Virgin CDV 2895 | [silver-UK][produced by Air, Étienne de Crécy] |
Virgin suicides OST | Air | 03.2000 | 14[16] | 161[1] | Virgin CDV 2910 | [produced by Air] |
10 000Hz legend | Air | 06.2001 | 7[19] | 88[3] | Virgin CDV 2945 | [gold-UK][produced by Air, Tony Hoffer] |
Moon safari/Premier symtomes | Air | 04.2002 | 197[1] | - | - | - |
Everybody Hertz | Air | 03.2003 | 67[2] | - | Virgin CDV 2956 | - |
Talkie walkie | Air | 02.2004 | 2[21] | 61[6] | Virgin CDV 2980 | [gold-UK][produced by Air, Nigel Godrich] |
Pocket symphony | Air | 03.2007 | 22[6] | 40[1] | Virgin CDV 3032 | [produced by Air, Nigel Godrich] |
Love 2 | Air | 10.2009 | 36[2] | - | Virgin CDV 3065 | [produced by Air] |
Le voyage dans la lune | Air | 02.2012 | 35[1] | - | Virgin CDV 3096 | [produced by Air] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz